Po pierwsze: plan ewakuacji

Po pierwsze: plan ewakuacji

Praca na budowie nie należy do prostych, ale Jakub zawsze rozpoczyna dzień z pozytywnym nastawieniem. Tego dnia wiedział, że przed jego brygadą trudne zadanie: mieli wykonywać prace na najwyższych kondygnacjach konstrukcji ponad 30-metrowego biurowca, który od wielu tygodni budowali.

Niestety w miejscu przeprowadzania prac nie było możliwości zastosowania żadnych środków ochrony zbiorowej – balustrad czy siatek ochronnych. Brygadzie Jakuba pozostało zatem dobre przygotowanie lokalizacji i wyposażenie się w środki ochrony indywidualnej. Każdemu z członków zespołu przydzielono zadania i przystąpili do doboru sprzętu.

Po pierwsze: plan ewakuacji
Po pierwsze: plan ewakuacji

Na początek wspólnie omówili wyznaczone punkty kotwiczące. W miejscu prac nie było jednak sposobności zamocować ich na stałe, wybrane zostały więc punkty tymczasowe: duże belki dwuteowników, które pracownicy opletli specjalnymi taśmami certyfikowanymi z normą EN 795, w celu stworzenia oczek, do których mogli się wpiąć przy użyciu karabińczyków.

Następnie dobrali amortyzatory łączące punkt zaczepowy w szelkach z punktem kotwiczącym. Długo nie musieli się zastanawiać, ponieważ dokładnie miesiąc temu właściciel firmy, w której pracował Jakub, zakupił nowe urządzenia samohamowne. Od tamtej pory nie stosowali już zwykłych linek z amortyzatorem, a właśnie znacznie bezpieczniejsze urządzenia samohamowne, których droga upadku jest krótsza, a tym samym siły działające na osobę doznającą upadku dużo słabsze, i bardziej komfortowe (linka zwija i rozwija się automatycznie, dzięki czemu nie plącze się podczas prac).

Po pierwsze: plan ewakuacji
Po pierwsze: plan ewakuacji

Do kołowrotu można podłączyć wiertarkę, aby przyspieszyć akcję ratunkową.

Założyli indywidualnie dobrane szelki bezpieczeństwa z szeroką gamą udogodnień (miękką wyściółką, klamrami szybko-złącznymi oraz łatwymi w obsłudze pokrętłami regulującymi taśmy), a także hełmy z paskami podbródkowymi na głowę – nie od dziś wiadomo, że przy pracach budowlanych i wysokościowych to oczywisty obowiązek.

Przede wszystkim bezpieczeństwo

Jakub został wyznaczony do wykonywania prac, a jego kolega z brygady miał go asekurować. Ten zabezpieczył narzędzia, które będą niezbędne do prac na górze, a także nie zapomniał o oznakowaniu terenu, aby uchronić innych pracowników od ewentualnych urazów na skutek zderzenia ze spadającymi przedmiotami. Tak przygotowani ruszyli do swoich zadań. Prace szły rutynowo, wydawało się, że nic nikogo nie zaskoczy.

Jakub rozmyślał już o tym, jak zaplanować wolne popołudnie. Nastąpiła chwila dekoncentracji i nasz bohater ześlizgnął się ze stalowej konstrukcji. Punkt kotwiczący, do którego był podpięty, znajdował się na poziomie stóp, urządzenie samohamowne zadziałało, jak należy, amortyzując wstrząs i jednocześnie skracając do minimum drogę upadku. Jakub na szczęście nie uderzył o elementy konstrukcyjne, znajdujące się poniżej i nie doznał żadnych poważnych obrażeń. Sytuacja została opanowana, tak?

Po pierwsze: plan ewakuacji
Po pierwsze: plan ewakuacji

Kolega asekurujący Jakuba zareagował natychmiast. Upewnił się, że poszkodowany jest przytomny i nic mu się nie stało, ale co dalej? Chociaż Jakub jest doświadczonym pracownikiem, pierwszy raz spotyka się z sytuacją, kiedy realnie sam potrzebuje pomocy. Szybko przekonuje się, że autoewakuacja, która byłaby najprostszym rozwiązaniem, nie będzie możliwa. Nie ma elementów, po których mógłby się wspiąć, a podciągnięcie się na rozwiniętym amortyzatorze nie jest łatwe nawet dla największego atlety.

System ewakuacyjny to podstawa

Powoli robi się nerwowo, bo nikt nie wie, co teraz zrobić. Próbowanie podciągnięcia go ręcznie za linę byłoby co najmniej nieodpowiedzialne, bo narażałoby kolejne osoby na jeszcze gorszy wypadek. Do Jakuba dochodzi fakt, iż pomimo tak drobiazgowego przygotowania – analizy punktów kotwiczenia, stosowania prawidłowego konektora, urządzenia samohamownego oraz nowoczesnej szelki, nie ma planu na faktyczny wypadek, do którego przecież doszło. Jakby do tej pory w ogóle nie brał pod uwagę takiego scenariusza.

Po pierwsze: plan ewakuacji
Po pierwsze: plan ewakuacji

Czas ucieka, koledzy z zespołu sprowadzili podnośnik koszowy. Podnośnik niestety okazał się zbyt niski. Jakub odczuwa już wiele symptomów tzw. szoku wiszenia, drętwienie nóg, zawroty głowy. Wie, że jeżeli dłużej będzie wisiał, a jego krew nadal będzie zalegać w kończynach dolnych, zemdleje i może dojść do niedotlenienia mózgu. Kolejne minuty mijają. Początkowy strach przeradza się w panikę.

W samą porę znajduje się ratownik z innej brygady, wyposażony w odpowiedni system ewakuacyjny, który może być wykorzystywany zarówno do autoewakuacji (samoczynne opuszczanie z prędkością 0,7-0,9 m/s), jak i akcji ratowniczej – dostanie się do poszkodowanego i jego opuszczenie. Ratownik udaje się do jeszcze przytomnego Jakuba i opuszcza go na dół. Tam czekają na niego wezwani wcześniej ratownicy medyczni, którzy udzielają mu właściwej pomocy. Niewiele brakowało. Od teraz Jakub i jego koledzy, przystępując do prac na wysokości, zawsze będą zaczynać od ustalenia planu ratunkowego.

Artykuł ukazał się w magazynie "W akcji" wydanie nr 3/2020.

O AUTORZE
Dział BHP i Pracy na Wysokości
Gdaniec Justyna
Specjalistka ds. Szkoleń
tel. 52 325 80 22
kom. 600 477 660
Napisz email
Zadaj pytanie
* pola wymagane